Forum www.hogwartdlanajlepszych.fora.pl Strona Główna www.hogwartdlanajlepszych.fora.pl
Szkoła Magii i Czarodziejstwa im. Lucjusza Malfoy'a /// Serdecznie zapraszam też na stronkę: http://treslott.rpgforum.pl/
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rezydencja rodu Wingfieldów, Dover
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.hogwartdlanajlepszych.fora.pl Strona Główna -> Domy mieszkalne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Nie 1:02, 27 Gru 2009    Temat postu: Rezydencja rodu Wingfieldów, Dover

Lynn aportowała się przed bramą główną. Z oddali słyszała szum morza, jedyną rzecz, jaką wspominała z sentymentem, kiedy myślała o tym miejscu. Spojrzała na wielką budowlę w głębi terenu, poprzedzoną pięknym ogrodem i długim podjazdem. Na samą myśl o tym, że musi przejść całą tą drogę chciało jej się rzygać. Dziadek i jego pomysły z blokadą teleportacji... Cholera!

Pół godziny później
Po kilkuminutowym waleniu kołatką w drzwi w końcu zostały jej otwarte. Stanęła w nich jakaś dziewczyna, której w życiu nie widziała.
- Oh, panienka Lysanne! Czekaliśmy na panienkę, proszę wejść. - wzięła jej torbę jedną ręką. Nie wyglądała na taką silną.
- Taaa, właśnie widzę.
Została zaprowadzona do salonu, w którym jak zwykle śmierdziało petami. na kanapie przed kominkiem siedziała dwójka ludzi, relaksując się. Kobieta czytała jakąś książkę, podczas gdy mężczyzna przyjrzał jej się uważnie.
- Lysanne. Tak miło cię widzieć. - powiedział, wstając z rozwartymi ramionami.
- Witaj, ojcze. - syknęła. Ramiona mężczyzny opadły.
- A więc nawet nie silimy się na uprzejmości. - stwierdził z lekkim uśmiechem. - Dobrze, dobrze. Takie cechy mi się u ciebie podobają.
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Ten człowiek był niepoprawny. Kobieta odłożyła książkę i podeszła do niej, przytulając ją sztywno. Po chwili lekko ją od siebie odepchnęła i przyjrzała się uważnie.
- Znowu schudłaś. Nic nie jesz w tej szkole pewnie. A Joanne? Czy wszystko u niej w porządku?
- Mamooo... nie schudłam, wydaje ci się. A JOAN... u niej wszystko dobrze. - Matka już otwierała usta, więc szybko dodała. - WSZYSTKO dobrze.
Spojrzała na schody prowadzące na górę.
- A teraz, jeśli pozwolicie, miałam ciężką podróż po podjeździe i chętnie położyłabym się spać. Dobranoc.

Była już w połowie schodów kiedy usłyszała głos ojca.
- Śpij dobrze, Lysanne. Jutro o ósmej rano mamy zebranie, na którym powinnaś być. Ta kobieta... to szczególny przypadek.
- Dobrze, ojcze.
Gdy tylko weszła do swojego pokoju rzuciła się na łóżko i rozpłakała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lynn Wingfield dnia Nie 1:03, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Nie 22:12, 27 Gru 2009    Temat postu:

Obudziła się rano. Rozejrzała się dookoła i z bólem stwierdziła, że wszystkie wydarzenia wczorajszego wieczora były prawdziwe. Poszła do swojej łazienki wziąć prysznic.
Gdy skończyła i weszła z powrotem do pokoju, zauważyła na swoim łóżku przygotowany strój. Czarna, gorsetowana sukienka na cienkich ramiączkach, sięgająca prawdopodobnie połowy ud i aksamitna, czarna szata z herbem rodu Wingfieldów wyszytym na piersi. Założyła sukienkę i przez chwilę zastanawiała się, jak ma zawiązać sama gorset, kiedy jakby spod ziemi wyłoniła się za nią pokojówka, którą poznała wczoraj wieczorem.
- Pomogę panience. - powiedziała i bezpardonowo zabrała się do sznurowania gorsetu. Lynn przez chwilę stała w ciszy, aż nie wytrzymała i zapytała.
- Jak masz na imię?
- Nadia. - odparła dziewczyna, ściskając Lynn w talii.
- Nie tak mocno. - wysapała dziedziczka - Co zrobiłaś?
Dziewczyna na chwilę przestała bawić się ze wstążeczkami i spojrzała na Lynn w lustrze. Jej oczy wyrażały głęboki strach. Moment później znowu zabrała się za sznurowanie, nie patrząc na twarz blondynki.

- Mój ojciec... miał jakiś dług. - powiedziała, kiedy już skończyła. Lynn przestała się okręcać wokół lustra i spojrzała na dziewczynę.
- Przykro mi. - powiedziała najszczerzej, jak mogła. Za chwilę dodała. - Czy on...?
- Pójdę już. - odparła Nadia, wstając aż nazbyt szybko. Ukłoniła się lekko i niemal wybiegła z pokoju. Lynn spojrzała na swoje odbicie w lustrze i walczyła z targającym nią emocjami. Po chwili zarzuciła na siebie szatę, założyła swoje ulubione czarne buty na obcasach i wyszła, zamykając drzwi na klucz.

Kiedy tylko zeszła po schodach na parter, spotkała swojego ojca. Bez słowa, gestem ręki zaprosił ją do wejścia do swojego gabinetu. W gabinecie podeszła do półki na książki, którą dobrze już znała i wyciągnęła jeden ze stojących tam tomów. Półka odchyliła się, ukazując wejście do kamiennego tunelu. Lynn weszła tam bez przekonania, a tuż za nią podążył jej ojciec.
Gdy tylko dotarli do celu, pchnęła ciężkie, mahoniowe drzwi przed sobą. Jej oczom ukazało się pomieszczenie, w którym była już kilka razy i które za każdym razem napawało ją tym samym strachem. Przeszła przez loch, starając się nie patrzeć na drzwi po lewej stronie i pchnęła wielkie wrota na końcu korytarza.

- Ah, Alan i młoda Lysanne! - podniecił się staruszek siedzący w centralnym punkcie pomieszczenia. Po chwili jego oczy przybrały nieco bardziej zdenerwowany wyraz. - Spóźniliście się.
Lynn i jej ojciec tylko skłonili się lekko w geście przeprosin i zajęli swoje miejsca przy stole.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lynn Wingfield dnia Pon 16:14, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Pon 16:22, 28 Gru 2009    Temat postu:

Lynn siedziała od kilku godzin w wannie, paląc papierosa. Kiedy zebranie dobiegło końca i w sprawie kobiety zapadł wyrok, przenieśli akcję do komnaty tortur. Miała ochotę wydrapać sobie oczy, w tej chwili, siedząc z różanej kąpieli, którą z wyprzedzeniem przygotowała Nadia. Nie powinna była przyjeżdżać do domu, mówiła sobie w duchu, w ogóle nie powinna być Dziedziczką. Joan nadawała by się do tego lepiej.

Wyszła z łazienki i rzuciła ręcznik na podłogę, kładąc się nago na aksamitnej pościeli. Nie miała już nawet siły płakać ani krzyczeć, chciała już po prostu wyjechać z domu. Nawet spotkanie Leviego nie ukoiło jej zszarpanych nerwów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Wto 22:54, 29 Gru 2009    Temat postu:

Przez niemal cały dzień zajmowała się standardową robotą papierkową. Od zapisywania wszystkich danych tej biednej kobiety w starych kronikach chciało jej się jednocześnie wymiotować i rzucić się ze skały. Za każdym razem, kiedy pisała jej imię, przypominał jej się widok jej twarzy, przedstawiającą czystą agonię i błaganie o pomoc. Lynn zamknęła oczy. Nie mogła nic zrobić.

Wieczorem siedziała na swoim łóżku przy zgaszonym świetle, przytulając jakiegoś starego misia. Kiedy była mała, nadawała wszystkim swoim zabawkom imiona - Joan zawsze śmiała się z niej z tego powodu, mówiąc, że to dziecinne. Teraz już nie pamiętała imion żadnych misi ani lalek, większości pozbyła się jej matka, kiedy tylko poszła do szkoły. Nie mogła się przecież zachowywać jak dziecko mając aż 11 lat, prawda?
Jej rozmyślania zostały przerwane przez ciche stukanie w szybkę. Spojrzała w okno - na parapecie stał Maeglin, waląc dziubkiem w szkło. Na trzęsących się nogach podeszła do okna i otworzyła je, wpuszczając sowę do środka. Maeglin rozsiadł się spokojnie na jej biurku, biorąc sobie trochę musli ze stojącej tam paczki i spojrzał gniewnie w stronę terrarium z iguaną. Leviathan rzucił mu mordercze spojrzenie i syknął, dając do zrozumienia, kto tu rządzi. Lynn zignorowała tą scenę, odwiązując od sowiej nóżki list. Kiedy zobaczyła, od kogo jest prawie podskoczyła ze szczęścia.

Później po cichutku wyszła ze swojego pokoju i przeszła korytarzem do schodów. Zanim wkroczyła na pierwszy stopień upewniła się, że w domu jest absolutnie cicho i wszyscy śpią. Zeszła po schodach do holu i niepewnym krokiem podążyła w stronę salonu. Kiedy już udało jej się tam dotrzeć bez większych rewelacji, zamknęła powoli drzwi i na palcach przeszła do fotela przy kominku. Usiadła na nim, okrywając się jakimś kocem, który leżał na kanapie i czekała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 1235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Wto 23:28, 29 Gru 2009    Temat postu:

- Hej, siostra - powiedziała cicho wychodząc z kominka. Nie zdążyła dodać nic więcej, bo w jednej chwili Lynn znalazła się przy niej i rzuciła jej się na szyję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Wto 23:38, 29 Gru 2009    Temat postu:

- Joan! - Lynn 'krzyknęła szeptem', bojąc się obudzić kogoś z rodziny. Z jej oczu leciały łzy i nawet nie próbowała nic z tym zrobić. Niemal przykleiła się do siostry. - Tak się cieszę, że cię widzę. Myślałam, że tu oszaleję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 1235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Wto 23:44, 29 Gru 2009    Temat postu:

- Czszsz - syknęła cicho delikatnie przytulając siostrę - chodź do pokoju...
Po chwili juz obie były na górze, a Jo usiadła na łóżku obejmując siostrę ramieniem.
- Zostało ci coś jeszcze z papierkowej roboty, czy wszystko załatwiłaś?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Wto 23:48, 29 Gru 2009    Temat postu:

Na pytanie siostry jej otworzyły się trochę szerzej, jakby dopiero teraz przypomniała sobie, co się działo ostatnimi dniami. Spuściła głowę.
- Wszystko załatwiłam. Ojciec nie mówił też nic o żadnym następnym spotkaniu. - Spojrzała na Joan, biorąc głęboki wdech. - A-ale jeszcze nie widziałam się z... z dziadkiem. I mam nadzieję, że nie będę musiała. Nadia... - zamilkła na chwilę. - ... znaczy, nasza nowa pokojówka nie mówiła nic o tym, żeby dziadek w ogóle miał ochotę nas odwiedzać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 1235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Wto 23:59, 29 Gru 2009    Temat postu:

Joan potrząsnęła głową, po czym podała siostrze niewielką fiolkę. Gdy ta wypiła jej zawartość, Jo wstała i podeszła do okna.
- Daj spokój siostra, mogło być gorzej... Na pewno za dwa, góra trzy dni będziesz w zamku - powiedziała, widząc, że eliksir uspokajający zaczął działać.
- Widziałaś może ostatnio Melkora? - zapytała, chcąc odciągnąć, choć na chwilę, siostrę od czarnych myśli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Śro 0:14, 30 Gru 2009    Temat postu:

Zastanowiła się chwilę.
- Chyba widziałam go w twoim pokoju. Spokojnie, kiedy nas nie było, Nadia zajmowała się wszystkimi zwierzakami. - na chwilę zapadła niezręczna cisza. - Zostaniesz na noc? Wiem, że to głupie, ale... w tym domu jest strasznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joan Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 1235
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Śro 11:31, 30 Gru 2009    Temat postu:

- Wiem, że w tym domu jest strasznie... Ale nie chcę wiedzieć, jak zareagowałby ojciec, gdybym tu została... Wszak nie byłam zaproszona, a on nie lubi być niepoinformowany, nie? - zapytała gorzko Joan.
Uchyliła drzwi i cicho zawołała swojego kota - po niecałej minucie już klęczała na podłodze przytulając się do czarnego kota niewiele mniejszego od owczarka niemieckiego.
- Niech Melkor z tobą zostanie - powiedziała do siostry, po czym spojrzała w zielone oczy pupila - zostań z nią, słonko co? Zobacz, biedna się załamała.
Melkor miauknął niechętnie, jeszcze przez chwilę poocierał się o rękę właścicielki, po czym wskoczył na łóżko Lynn. W tym czasie Joan wstała, położyła siostrę i złapała ja za rękę.
- Śpij słońce, zostanę dopóki nie zaśniesz - powiedziała cicho.
Po kilkunastu minutach cicho wstała, spojrzała jeszcze raz na siostrę i Melkora ("za kilka miesięcy" powiedziała do niego cicho) i wyszła z pokoju, po czym weszła do kominka i po chwili zniknęła w zielonych płomieniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Śro 19:33, 30 Gru 2009    Temat postu:

Obudziła się rano z największym bólem głowy w tym roku. Poczuła coś ciężkiego na swoich nogach i spojrzała na śpiącego w spokoju Melkora. Wstała do pozycji siedzącej, głaszcząc kota siostry po głowie. Ten tylko mruknął od niechcenia i spał dalej.
- Przykro mi, ale znowu będziesz tu musiał zostać sam. - powiedziała do futrzastego stwora. - Mam nadzieje, że Nadia dobrze się tobą zajmie. Chociaż...

Zaraz po wzięciu prysznica i ubraniu, aż nazbyt entuzjastycznie wzięła się za pakowanie swoich rzeczy. Kiedy tylko skończyła pogłaskała Leviathana po główce, podniosła swoją torbę i wybiegła z pokoju, biorąc po drodze z łóżka dziwną książkę w czarnej oprawie.

Już w holu żegnała się z rodzicami. Matka jak zwykle planowała ją udusić przez przytulenie.
- ...I powiedz Joanne, żeby dobrze się odżywiała.
- Tak, mamo.
- I napisz, jak znajdziesz sobie jakiegoś miłego chłopca.
- Tak, mamo. - zacisnęła zęby. Odwróciła się do ojca, nie licząc na zbytnie czułości. Ten wyciągnął w jej stronę białą teczkę przewiązaną czarną wstęgą. Jej serce stanęło na chwilę.
- Jak będziesz miała wolną chwilę od lekcji, to przejrzyj proszę te akta, Lysanne. - na jego twarzy błąkał się lekki uśmiech.
- Dobrze, ojcze. - wzięła teczkę i schowała ją do torby. Uścisnęła ojcu rękę, po czym narzuciła na siebie płaszcz i udała się w stronę drzwi. Idąc po podjeździe do bramy spotkała jeszcze Nadię z zakupami. Pożegnała się z nią szczerze, klasyfikując dziewczynę jako jedyną normalną osobę w tym domu.

Przeszła przez bramę, ostatni raz rzucając spojrzenie w stronę morza. Po chwili wyjęła różdżkę i teleportowała się do Hogsmeade.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lynn Wingfield dnia Śro 19:47, 30 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Sob 22:25, 09 Sty 2010    Temat postu:

Lynn walnęła kilka razy kołatką w drzwi. Tak, jak miała nadzieję, drzwi otworzyła lekko przestraszona Nadia.
- Panienka Lysanne! - wykrzyknęła, z wyraźną ulgą i zaskoczeniem na twarzy. - Nie spodziewaliśmy się panienki. Państwo Wingfield są na przyjęciu w Londynie...
Lynn spojrzała na nią, jakby nagle wyrosła jej druga głowa. Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście.
- Genialnie. - powiedziała po chwili, niemalże rzucając się na dziewczynę ze szczęścia. Zamiast tego tylko przytuliła ją, szeptając jej do ucha. - Ukryj mnie gdzieś.
Nadia wyglądała, jakby chciała się zapytać 'O co do cholery chodzi!?', ale najwyraźniej się powstrzymała. Wyszła na dwór, wyjmując różdżkę i szeptem wypowiedziała zaklęcie 'Lumos'.

Nadia zaprowadziła ją do domku w dalszej części ogrodu.
- Mieszka tu służba. - wyjaśniła, najwyraźniej zauważając zaskoczone spojrzenie Lynn, która nic nie wiedziała o takiej infrastrukturze w ich ogrodzie. - Znaczy, tak konkretnie, to mieszkam tu tylko ja. Reszta pochodzi stąd i ma domy w mieście, a mnie... wie panienka, trzeba było przesiedlić.
- Mów mi Lynn, proszę. - jęknęła cicho. - Nie znoszę tych formalności.

Kiedy weszły do domku, okazało się, że jest całkiem przytulny. Na pewno o wiele przytulniejszy, niż rezydencja.
- W sypialni mam tylko jedno łóżko. - powiedziała Nadia, zapalając światło. - Ale mogę spać na kanapie...
- Daj spokój! - przerwała jej Lynn. - Ja będę spać na kanapie. To ja nachodzę cię... we własnym domu, więc nie wypada mi wyrzucać cię z łóżka.
Usiadła na tejże kanapie, rozglądając się dookoła. Nadia usiadła obok, patrząc na nią przenikliwie.
- Czy coś się stało? - zapytała po chwili. - Znaczy, jeśli pa... jeśli nie chcesz mówić, nie musisz.
- Prawdopodobnie przesrałam sobie całą sprawę ze szkołą. - oparła łokcie na kolanach, chowając twarz w dłoniach. - I pewnie Joan mnie znienawidzi... poza tym...
Na chwilę zapadła cisza, przerywana tylko miarowymi oddechami dwóch młodych kobiet.
- Nadia. - powiedziała po chwili Lynn, patrząc na dziewczynę.
- Tak, pa... Lynn?
- Jeśli ci coś powiem... - zająknęła się. - Nie powtórzysz tego nikomu?
Nadia spojrzała na nią podejrzliwie, po czym najszczerszym możliwym głosem powiedziała:
- Oczywiście, że nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Nie 16:07, 10 Sty 2010    Temat postu:

Obudziła się rano z pewnym pomysłem w głowie. Zwlekła się z kanapy i pobiegła do sypialni Nadii.
- Nadia! - szepnęła, lekko potrząsając dziewczyną. - Musisz mi w czymś pomóc...

Po godzinie Nadia skończyła bawić się z jej włosami. Niby czarami łatwiej i zdrowiej, ale zawsze trochę wolniej. Podeszła do lustra i przejrzała się w nim.
- Wow. - udało jej się wydobyć z siebie po kilku minutach. - Wyglądam jak Joan.
Nadia tylko uśmiechnęła się potwierdzająco. 'Teraz jeszcze tylko muszę wrócić do zamku.' pomyślała Lynn, robiąc lekko przerażoną minę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lynn Wingfield
Ślizgonka



Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dover

PostWysłany: Pon 19:39, 11 Sty 2010    Temat postu:

Bezceremonialnie weszła do domu i rzuciła szybkie 'Hej.' do siedzącego w salonie ojca. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na nią, jakby właśnie wylądowała swoim spodkiem na jakimś polu kukurydzy.
- Joanne? - zapytał, zaskoczony. - Co ty tu robisz?
- To ja, ojcze, Ly... sanne. - z niechęcią wypowiedziała własne imię. - Wracam do naturalnego koloru.
- Ah. - nie wyglądał, jakby się tym jakoś bardzo przejął. Dobrze, pomyślała Lynn. - A więc, co tu robisz, Lysanne?
- Zapomniałam czegoś. Ważnej rzeczy, ale nie chciałam wam zawracać głowy i sama po nią wpadłam. - ruszyła w stronę schodów. - Zaraz będę znikać, pozdrów mamę.

Wpadła do pokoju, pogłaskała Leviathana i spakowała do jednej z walizek kilka ubrań z szafy. Potem przeszła się do pokoju Joan i wzięła kilka odpowiadających strojów. Czasami przydaje się wyglądać tak samo.
Kiedy tylko skończyła, niemal wybiegła z domu. Pożegnała się jeszcze z Nadią, po czym wyszła za bramę i teleportowała się do Hogsmeade.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.hogwartdlanajlepszych.fora.pl Strona Główna -> Domy mieszkalne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin