|
www.hogwartdlanajlepszych.fora.pl Szkoła Magii i Czarodziejstwa im. Lucjusza Malfoy'a /// Serdecznie zapraszam też na stronkę: http://treslott.rpgforum.pl/
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lynn Wingfield
Ślizgonka
Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dover
|
Wysłany: Nie 7:52, 14 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Zaraz po całej sprawie na błoniach Lynn wybiegła poza teren zamku i teleportowała się do Dover. W chwili obecnej znajdowała się na plaży niedaleko domu, siedząc na jednym z wystających kamieni i patrząc ponad falami w powoli jaśniejące niebo.
- Co za debil. - mruknęła do siebie, dodając Jasona do mentalnej listy osób, które należy zabić. - Może udałoby się to jakoś podciągnąć pod sprawy rodzinne...
Westchnęła, podkulając nogi pod brodę. W sumie przesiedziała tu pół nocy i chociaż miała na sobie płaszcz, było jej dość zimno. Korzystając z okazji, że już i tak tu jest, postanowiła pójść do jednego miejsca, w którym nie była od dawna. Wstała z kamienia i podążyła w stronę miasta.
Jakąś godzinę później pchnęła przed sobą wielkie wrota, wchodząc do sakralnego przybytku. O dziwo było tu już parę osób, wszystkie pogrążone w głębokiej zadumie. Lynn usiadła na jednej z ławek dość oddalonych od ołtarza, opierając głowę na złożonych dłoniach.
- Nie umiem się modlić. - westchnęła do siebie cicho, jednak nie zmieniając pozycji. W sumie, z racji swojej przynależności rodzinnej nie była zbyt katolicka. Prawdę mówiąc, nie była ani trochę, ale kościoły napawały ją jakimś dziwnym spokojem.
Trzy godziny później szła spokojnie po jednej z mnie ruchliwych uliczek miasta, patrząc na dzieciaki bawiące się w śniegu. Poważnie zastanawiała się, czy może by nie rzucić szkoły, kiedy tylko skończy osiemnastkę. To zdecydowanie ułatwiłoby sprawę Joan, jednocześnie dając jej samej święty spokój. Żadnych więcej nastoletnich romansów, szkolnych wrogów i tak dalej. Mogłaby w spokoju zająć się tym, czego oczekuje od niej ojciec... lub ewentualnie uciec z kraju i zaszyć się w jakimś buszu w Amazonii. Tak, ta druga opcja wydawała się przyjemniejsza. Ale zanim cokolwiek z tego nastąpi, musiała poważnie pogadać z Joan. Usiadła na jednej z ławek w parku, mając nadzieję, że sowa dotrze do niej szybko i Joan za chwilę się zjawi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lynn Wingfield
Ślizgonka
Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dover
|
Wysłany: Nie 21:08, 14 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Do chuja wafla, Joan... - westchnęła, znużona długim czekaniem. Wstała z ławki, straciwszy wszelką nadzieję, że jej siostra raczy się w ogóle zjawić. Wkładając ręce do kieszeni w płaszczu, wolnym krokiem, niemal się ociągając, wyszła z parku.
Doszła nad klif w posiadłości rodowej. Była pewna, że Nadia widziała, kiedy przechodziła przez ogród, ale chyba stwierdziła, że lepiej do niej nie podchodzić. Spojrzała w dół. Pod klifem roztaczała się mała, piaszczysta - co jest dość dziwne w tym regionie - plaża. Odetchnęła głęboko, wdychając mroźne, wieczorne powietrze. Po jej policzkach powoli ciekły łzy.
- Rozklejasz się, Kochanie. - szepnęła sama do siebie. Potrzebowała w tej chwili kogoś, z kim mogłaby pogadać, nawet, jeśli miałoby to być lekko schizofreniczne. Po chwili zaczęła się śmiać, połykając słoną sól fizjologiczną wciąż cieknącą z oczu. Ponownie spojrzała w dół, potem w przestrzeń nad sobą. - Raz się żyje, nie? Oh, ironio...
Na chwilę przestała oddychać, pochylając się do przodu. Pęd powietrza ogłuszył ją, jednocześnie zamykając oczy. Przez sekundę chciała krzyczeć, jednak jakaś siła powstrzymała ją od tego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joan Wingfield
Ślizgonka
Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 1235
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dover
|
Wysłany: Pon 22:54, 15 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
(Skarbie, i co ja mam napisać?)
Sowa dotarła do Joan ze znacznym opóźnieniem. Dziewczyna skorzystała z Fiuu z Pokoju Wspólnym ślizgonów i znalazła się we własnym pokoju. Cicho wymknęła się z domu, uważając na rodzinę i poszła szukać Nadii. Wypytała ją o Lynn, a gdy ta powiedziała, że tamta ruszyła w stronę klifu, niejasne przeczucie "Boże, Lynn znowu jest na granicy śmierci", które Joan miała średnio dwa razy w tygodniu, znacznie się wzmogło. Ruszyła śladem siostry i doszła do niewysokiego klifu. Przez chwilę stała oddychając nocnym powietrzem i rozglądała się. W końcu spojrzała w dół i o mało sama nie spadła. Wyklinając wszystko, poczynając od idioty, który zainstalował w tym miejscu klif przez głupotę Lynn, aż do durnej i opóźnionej komunikacji czarodziejskiej, zbiegała obok skały, by jak najszybciej znaleźć się obok siostry. Przyklęknęła obok niej i z ulgą stwierdziła, że jej siostra jeszcze żyje. Miała zaledwie kilka połamanych żeber (och, Lynn, dla Ciebie to zaledwie, nie? ;D), skręconą kostkę i złamany piszczel. Joan modliła się by nie miała żadnych wylewów wewnętrznych pomiędzy szeptaniem zaklęć opatrujących i leczących złamania. W końcu westchnęła i rzuciła szybkie zaklęcie:
- Enevarte.
I już po chwili patrzyła w przerażone i pełne bólu oczy siostry.
- Coś ty do cholery zakichana idiotko sobie myślała?! - ponarzekała sobie jeszcze przez pięć minut na niedoszłą samobójczynię, po czym westchnęła i delikatnie wzięła siostrę na ręce (taaak, nie myślała zbyt trzeźwo).
- raczej nic poważniejszego, kochana debilko, nie ma, ale fajnie byłoby to jeszcze sprawdzić. Jak mamuśkę kocham, kiedyś wyczaruję dwie rzeczy: smycz i latającą kamerkę, żeby mieć cię, ty idiotko, na oku. Jeszcze jedna taka akcja, a ja będę sobie siedziała na tym klifie dyndając nogami i patrząc, jak umierasz, poważnie - mruczała pod nosem do półprzytomnej siostry, która co jakiś czas podsumowywała jej słowa "i tak wiesz, że cię kocham sis".
- Co ja mam robić idiotko? - sapnęła. - Do domu, czy...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lynn Wingfield
Ślizgonka
Dołączył: 05 Gru 2009
Posty: 1237
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dover
|
Wysłany: Sob 16:43, 20 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Spojrzała na siostrę załzawionymi oczami, ignorując wciąż istniejący ból w całym ciele.
- N-nie wiem. - udało jej się wyjąkać po chwili, patrząc ponad Joan na nocne niebo. - Jo, przepraszam, nie chciałam.
Przyłożyła dłoń do skroni, starając się powstrzymać pulsujący ból.
- Wiesz, chyba nie wiedziałam, co robię... - wyszeptała cicho, starając się lekko przytulić do siostry.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joan Wingfield
Ślizgonka
Dołączył: 04 Gru 2009
Posty: 1235
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dover
|
Wysłany: Nie 15:51, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Ty NIGDY nie wiesz co robić - warknęła, powstrzymując chęć puszczenia siostry. - Nie zabiorę cię do domu, bo może ci się jeszcze pogorszyć... och, już widzę miny wszystkich.
Joan podrzuciła delikatnie siostrę by poprawić chwyt i przeszła kilkadziesiąt metrów, by wyjść za bariery antyaportacyjne (jakkolwiek to jest) i tuż przed teleportacją do zamku, mruknęła do siostry:
- Ciekawa jest co by się stało, gdyby zobaczył nas jakiś nauczyciel... - mruknęła pod nosem. - Kolejny przypał, co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|